Legalizacja marihuany a prawo
To, że marihuana będzie legalna w Europie jest nieuniknione. Zanim to jednak nastąpi może minąć wiele lat. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest niejasne i niedopracowane prawo, zarówno to panujące w całej Unii Europejskiej, jak i wewnątrz Polski. Dwojako interpretuje się niektóre pojęcia, a często to nawet od indywidualnego podejścia sędziego zależy, czy za daną ilość marihuany będzie obowiązywała surowa kara. Mimo licznych badań naukowych i ciągłego poszerzania wiedzy o marihuanie nadal przez niektórych uważana jest ona za taki sam narkotyk jak np. kokaina. Takie podejście blokuje legalizację i ogranicza zmiany w prawie.
Dlaczego legalizacja zajmuje aż tyle czasu?
Wydawać by się mogło, że po legalizacji medycznej marihuany w Polsce pracę nad unormowaniem prawnym innych aspektów powinny przyspieszyć. Jednak nic takiego się nie dzieje. Można zrzucać winę na rząd i poglądy osób w sejmie, aczkolwiek największym problemem i tak pozostają konwencje międzynarodowe. Prawo Unii Europejskiej całkowicie wyklucza możliwość legalizację marihuany. Nawet w Holandii, która kojarzy się nam z ogólnym dostępem do tego środka, jest ona nielegalna, a można palić tylko dlatego, że na samo posiadanie przymyka się oko.
Aby w pełni zalegalizować marihuanę w Polsce najpierw należałoby przeprowadzić odpowiednie badania właśnie na naszym społeczeństwie. Jednak by je wykonać trzeba by było zastosować dekryminalizację albo depenalizację marihuany. W pierwszym przypadku posiadanie marihuany traktuje się jako wykroczenie, czyli podobnie jak przejście na pasach dla pieszych na czerwonym świetle czy picie alkoholu na ulicy. Depenalizacja to z kolei ustalenie całkowitej niekaralności za posiadanie specyfiku. Dopiero po takim złagodzeniu podejścia do marihuany można by przeprowadzić rzetelne badania i stwierdzić, czy mniej utrudnione spożywanie przełożyłoby się na większą liczbę osób palących. Jeśli tak, to o ile i czy państwo jest w stanie po legalizacji przełożyć to na zyski ekonomiczne?
Dlaczego więc Czesi mogą, a my nie?
Tak naprawdę – nie mogą. Po prostu prawo panujące tam jest bardziej doprecyzowane, a jednak nadal nie odbiega od standardów unijnych. W Czechach ustalono, że dopiero posiadanie więcej niż 10 gramów marihuany może być uznane za przestępstwo. Oczywiście marihuana może być tylko do własnego użytku, nie powinno się nią dzielić, a już tym bardziej sprzedawać – dilerka nadal jest surowo karana. Nie da się jednak ukryć, że mało kto nosi przy sobie 10 g, więc rekreacyjni palacze są z punktu widzenia prawa popełniają jedynie wykroczenie, nie przestępstwo, o ile swoim zachowaniem nie przysparzają problemów. Jakiekolwiek kary nie dotyczą tych, którzy mają stosowną informację od lekarza o tym, że marihuana pomaga w leczeniu ich schorzenia – w takim przypadku można bezpiecznie palić nawet na ulicy.
Dlaczego więc inne kraje nie biorą z Czech przykładu? Ponieważ nie wszystko poszło zgodnie z planem czeskiego rządu. Problem z narkotykami, zarówno tymi miękkimi, jak i twardymi, jest bardzo odczuwany np. w Pradze. Kupienie marihuany nie stanowi żadnego problemu, na amfetaminę namawia „co drugi” sprzedawca. Zliberalizowaniem prawa dotyczącego marihuany chciano ten proces ukrócić i zachęcić ludzi do kupowania jej w aptekach. Jednak nie przewidziano tego, że ceny są tam dwa razy większe niż te, spotykane u dilerów. Po co więc ktoś, kto posiada receptę miałby wydawać więcej, skoro bez problemu dostanie marihuanę na osiedlu? Koło się więc zamyka – ci co chcą palą, dilerzy dalej sprzedają, a państwo praktycznie nic na tym nie zarabia. Zapewne przeciętnemu palaczowi to wszystko jedno, jednak z perspektywy czasu bardzo organiczna to możliwość podjęcia kolejnych kroków w celu złagodzenia prawa.
Ile osób w Polsce to przestępcy wg prawa?
Posiadanie jakiejkolwiek ilości marihuany w Polsce uznawane jest za przestępstwo. Może być to 0,1g albo i pół kilo, nieważne. Ma to znaczenie dopiero przy ustalaniu wyroku. Najczęściej w przypadku, gdy ilość ta nie przekracza 1g stosuje się umorzenie sprawy, jednak bardzo dużo zależy tu od prokuratora lub sądu. Nadal stosuje się wyrażenie „niewielka ilość marihuany”, ale ile to dokładnie jest? To już zależy od interpretacji sędziego.
W 2012 odbyło się aż ponad 10 tysięcy spraw dotyczących wyłącznie posiadania marihuany! Z tej liczby tylko ok. 1 tys. zostało umorzonych i to nie przez sądy, a prokuratorów. W większości sprawy te dotyczyły osób młodych (do 24 lat) i posiadających przy sobie mniej niż 3 gramy. Koszty tych wszystkich rozpraw wyniosły mniej więcej 50 mln złotych. Te statystyki mówią same za siebie. Z kolei raporty policyjne z pierwszego kwartału 2015 roku donoszą o tym, że policja zabezpieczyła łącznie 265,5 kg marihuany. Był to znaczący wzrost w porównaniu do I kwartału 2014 – o 32,8%. W I kwartale 2015 roku Policja zlikwidowała łącznie 162 plantacje konopi, czyli o 106 więcej niż w 2014 r. Niewiele to jednak mówi o tym, jak wiele osób odsiaduje teraz wyroki za posiadanie niewystarczająco małej ilości, a ile osób to prawdziwi handlarze, czy nawet członkowie gangów. Jak widać legalizacja lub chociażby sprawniejsze i bardziej sprawiedliwe prawo jest konieczne, by móc wreszcie racjonalnie rozmawiać o marihuanie.